Zima
Zima to najgorsza pora roku. Choć wydawać by się mogło że gdy nie było pracy w polu, to można było odpocząć. Pora zimowa rozpoczynała się prawie od wszystkich świętych, bo już nie raz był mały mróz. Święty Marcin /11.11/ na „białym” koniu przyjeżdżał prawie każdego roku. Śnieg, zawieje i zamiecie – to pogoda do świąt Bożego Narodzenia. W okresie powojennym młócenie zboża cepami stawało się coraz rzadsze. Bo „sprowadzono” z Prus – wtedy już z Ziem Odzyskanych różny sprzęt rolniczy, nawet maszyny do młócenia „danfy”. Mężczy-
źni mogli sobie odpoczywać. Poza „obrządkiem” przy inwentarzu, należało do nich
odśnieżanie podwórka i częściowo dróg, okresowe „wydostawanie” kartofli i przy-
wóz siana ze stogów. Siano przechowywano w stogach na łąkach, bo w stodołach była słoma – która służyła i za podściółkę, i rżnięto na sieczkę dla koni, a nawet i bydła. Kto nie miał kierata do napędu sieczkarni, to prawie codziennie trzeba było
rżnąć słomę na sieczkę.
Gospodynie oprócz dwukrotnego w ciągu dnia gotowania – śniadania i „wieczerzy”,
prania, sprzątania, dopilnowywania dzieci – przędły len i od niego pochodne….
A później robiły w krosnach – „tkały”- płótna.
Zdawałoby się że przy tych pracach nie było miejsca i czasu na śpiewy.
Do świąt było w domach ciszej. Ale od wigilii w wielu domach śpiewano kolędy
przez długi czas. Kobiety znały wiele kolęd na pamięć. W wielu domach posiadano
„kantyczki” – książki z kolędami w których było bardzo dużo piosenek – kolęd.
Wielu mężczyzn śpiewało nie gorzej niż kobiety. Pilnowano żeby uczyły się i śpiewały i dzieci.
P i e ś n i r ó ż n e
Piosenka Marysi Mańkus z Zawad
Dziś jam się dowiedział w kościele u fary,
Jak amerykanki, jak amerykanki,
Składają ofiary.
Pójdzie do kościoła, usiądzie na ławie,
Jedna drugiej szepcze, jedna drugiej szepcze,
Która, którego chce.
Nie patrzy na ołtarz, ani na paciorki,
Tylko się zmawiają, tylko się zmawiają,
Pójdziem do karczmarki.
Przyszły do karczmarki: daj pani gorzałki,
Dużego kieliszka, dużego kieliszka,
Dla amerykanki.
Jak dasz pani mały, ja nie będę piła,
Jak wypije dziesięć, jak wypiję dziesięć,
Powiedzą że siła.
I wychodzi z karczmy, główka się jej zieje,
Matula się pyta, matula się pyta,
Co się z tobą dzieje.
Wraca do karczmy, pyta się karczmarki,
Czy amerykanki, czy amerykanki,
Nie piły gorzałki.
Nie była tu jedna, tylko było cztery,
Od razu butelkę, od razu butelkę,
Gorzałki wypiły.
Wraca się do domu, bierze się do kija,
Nie bij mnie matko, nie bij mnie matko,
Już nie będę piła.
Bo ta Ameryka, to jest złoty kraj,
Jeśli tam pracujesz, jeśli tam pracujesz,
To i dolarów daj.
Bo dobrze w Ameryce, jak robota idzie,
Niechaj będzie sława, niechaj będzie sława,
O amerykankach wszędzie.
Od ubogiego kmiotka do króla,
Każdy ma na świecie swego mola.
Jam nieszczęśliwy, żona i dziatki,
Nie mam sposobu ani swej chatki.
Gdy w szczęściu byłem, wszyscy mnie znali,
I zacni ludzie u mnie bywali.
Gdy los nie służy, wszyscy się brzydzą,
Nie schodzą się zemną, witać się brzydzą.
W polu lipa, lipa w polu, na tej lipie jeden liść,
Wczoraj byłem na wolności, dziś w więzieniu muszą żyć.
Wczoraj byłem na wolności, przy piciu i jedzeniu,
Dzisiaj siedzę zasmucony w tym przeklętym więzieniu.
Upadła mi kropla wody, na tą czystą podłogę,
By klucznika nie obrazić, więc wycieram jak mogę.
Jak wycieram tak wycieram, do sądu mnie wzywają,
Sędzia czyta, lat szesnaście, na dalekim zesłaniu.
Mamo moja, moja mamo, czy kamienne serce masz,
Widzisz syna za kratami, a nie przyjdziesz ani raz.
Przyszła mama do więzienia i stanęła za drzwiami,
Widząc syna za kratami, zalała się łzami.
Obrzędy
Przygotowanie do ślubu
Wesele na Puszczy Kurpiowskiej odbywa się zwykle we wtorki, czasem tylko w niedzielę. Jeszcze w środę poprzedniego tygodnia idzie p. młoda ze starszą druhną na wieś do „kompanek” /przyjaciółek/ przyjaciółek zaprasza je, żeby zechciały jej jako druhenki towarzyszyć do „aktu weselnego” /do ślubu/, a rodziców prosi, żeby jej nie wzbraniali.
/- Swakiem – nazywa się stary Kurp a ciotką każda stara Kurpianka, naturalnie zamężna, nie panna. Panna, choćby miała i 80 lat zowie się młodą/
W każdej wsi jest jedna lub dwie kobiety, które w czasie wesela spełniają rolę „cepcarki” /czepiarki/. Jest to urząd dosyć trudny, bo taka czepiarka musi znać doskonale wszystkie ceremonie weselne i tymi ceremoniami kierować, a także musi na pamięć umieć wszystkie pieśni weselne w tej wiosce śpiewane. Otóż jedną z takich kobiet prosi p. młoda, żeby usłużyła jej za czepiarkę, resztę gości prosi p. młoda na wilię wesela. Tegoż dnia
-/w wilię/ – prosi po raz wtóry „drużbów” drużbów „druhny”. Wchodząc do mieszkania,
pozdrawia wszystkich mówiąc: „ Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”. Jeżeli u są-
siada jest jedna lub kilka córek, które mogłyby usłużyć za druhny, zwraca się do nich i
mówi: „dziewcoki! przyjdźta jutro na moje wesele, dobrze?”. Następnie zwraca się do
ich rodziców, podejmuje ich pod nogi i mówi: i wy swaku i wy ciotko tyz przyjdźta.
Raniutko tego dnia, którego ma się odbyć ślub, jedzie na paru brykach p. młody
ze swoimi drużbami, druhnami, i rodzicami i całą familią, wyśpiewując różne pieśni
zalotne. A kiedy wjeżdżają już do wsi, gdzie mieszka p. młoda, śpiewają najczęściej
następujące pieśni:
Druhny dowiedziawszy się ze p. młody już zajeżdża przed dom, zamykają drzwi od
sieni i starają się go nie wpuścić. Młody i drużbowie walą pięściami we drzwi, wołając
„Roztwórzta ! – bo drzwi rozbijem ! Druhny p. młodej, stojąc w sieni, odpowiadają im
na to śpiewem:
Pocóżeście przyjechali moi nili goście
Psilibyście, jedlibyście, ale z sobą noście.
Druhny p. młodego odśpiewują ze dworu: